Kryje się w środku. Nie widzę go i nie wiem jak go ukoić.
Zaklęty, zaszczepiony w człowieku od wieków pojawiający się znienacka bądź
pielęgnowany latami. Weltschmerz
ból istnienia. Gdy nagle nasze życie okazuje się mieć kiepską fabułę. Gdy
szansa na happy end maleje z każdym dniem. Gdy humanizm XXI wieku
pozwala się znudzić życiem i odebrać je sobie ot tak. Archetyp zakochanego romantycznego
samobójcy odchodzi w przeszłość. Eutanazja – szybki lek na ten specyficzny
rodzaj bólu – nie fizycznego, niezdefiniowanego. Co na to Mały Książe
? Czy jest jeszcze jakiś mały książe, czy ktoś zada pytanie dlaczego, po co.
Dlaczego tak mało ludzi umie cieszyć się życiem . Po co je sobie odbierać.
Niech ktoś mnie zapyta dlaczego tak rzadko się cieszę, dlaczego złe emocje biorą górę,
dlaczego … Może sam znajdę wtedy odpowiedź. Absolutyzm mojego serca
tak poranionego nie pozwala mi logicznie myśleć. Niech tym pytaniem wyrwie mnie
ktoś z obłędnej ścieżki. Niech jak Henryk
Sienkiewicz zapyta zaraz na stronie tytułowej Quo Vadis a zaraz potem razem
ze mną wypełni tą księgę wędrówki treścią. Niech to życie nie będzie już jak
szorstki pumeks jeżdżący z
dnia na dzień po moim wrażliwym sercu. Niech będzie ukojeniem dla moich
obolałych pięt po latach wędrówki po kamienistej drodze. Nie muszę być piękny
jak Apollo czy mądry jak Sokrates. Wystarczy że
będę i to uczynię sensem życia. Po prostu być bez bólu istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz