Czas Wszystkich Świętych i dnia zadusznego to z pewnością
jedna z tych okazji do refleksji. Pochylamy się nad grobami naszych bliskich
zmarłych, wspominamy ich i różne chwile przeżyte razem z nimi. Dobrze jakby
przy tych rozmyślaniach przyszła też dla nas nauka by zmniejszyć prędkość i to
w dwojakim rozumieniu. Zarówno na drodze by bezpiecznie wrócić do domu jak i w
naszym codziennym życiu. Nie spieszyć się , cieszyć się chwilą, napawać nią. I
najważniejsze – przeżywać, doświadczać, jak najwięcej , jak najmocniej. Dzisiaj
dzieciaki przesiadują całymi dniami na portalu społecznościowym ale co tam piszą jeśli w ogóle nie
odchodzą od komputera ?? Czasem siadało się z dziadkami i oni to mieli ciekawe
historie. Niejednokrotnie słuchało się z zapartym tchem. Nieraz żałuję, że nie
nagrywałem ich na dyktafon. Oni to by mieli co umieszczać na fejsie i osi czasu. Obecnie mamy
wszystkiego więcej w domu i na sklepowych półkach ale co z tego. Mamy setki
empetrójek ale tak naprawdę nie cieszymy się już muzyką. Mamy teraz cały czas aparat w kieszeni i
czasem tysiące zdjęć ale nie wracamy już do nich tak jak do tych wywołanych
przed laty. Może trzeba pomyśleć w ten sposób, że nasze życie to jakby księga.
Fajnie by było zapisać ją w taki sposób aby stanowiła ciekawą lekturę. Musimy przy tym dbać
by ciekawie zapisać każdą kartkę. Czas ucieka nie ubłaganie i dzisiaj my
idziemy na groby bliskich ale ani się obejrzymy a ktoś będzie przychodził na nasz.
Prędkość
światła to dla mnie prędkość z jaką biegnie nam czas na ziemi. Niestety nie
umiem sobie z tą świadomością poradzić. Spotykamy ludzi i zaraz musimy się rozstać.
Nie mówię nawet o śmierci ale o codziennych rozstaniach ze znajomymi co
wyjechali za pracą, z rodzeństwem co założyło daleko rodzinę. O zerwanych
przyjaźniach i różnych kontaktach. Spotykamy ludzi na chwilę niczym w windzie
czy taksówce po czym
każdy wysiada i idzie w swoją stronę. Tyle dobrze, że dzięki powszechnemu
rozwojowi i modernizacji
możemy kontaktować z ludźmi oddalonymi o tysiące kilometrów. Oczywiście to nie
jest to samo ale zawsze coś. Przynajmniej można wyrazić swoją pamięć i z prędkością
dźwięku w słuchawce na chwilę zjawić się u kogoś. Tym bardziej , że jest
coraz taniej i jest też możliwość zakupu różnych kart obniżających koszty jak
np. lycamobile.
Mimo wszystko polecam kontakty bezpośrednie i na żywo. Tego się nie da
zastąpić.
introwertyk ekstrawertycznie
sobota, 2 listopada 2013
niedziela, 4 sierpnia 2013
Być nie mieć... i być lepszym
Chciałbym być. Chciałbym
wreszcie być a nie mieć. Chciałbym być jak papież Franciszek i umieć odmówić sobie szpanu, pychy, dążenia do
luksusów. Nie jest łatwo gdy co chwilę z
ekranu bije , że trzeba mieć super telefon, jeździć wypasioną modną furą i brać
pożyczki na zagraniczne wczasy. Na nic
zdały się chrzest Polski, wiara dziadów i pradziadów, nauki rodziców, przykazania kościelne, zastępy katechetów, encykliki Jana Pawła II i cotygodniowe wizyty w kościele. Wciąż bywam
nieszczęśliwy bo ktoś więcej zarabia, ktoś ma piękny dom z tarasem, ktoś ma
alfę romeo 159 kombi. A przecież wiem ,że jak będę miał alfę to zacznę oglądać
się z zazdrością za bmw czy lexusem. A przecież wiem też , że są ludzie głodni,
mieszkający całą rodziną na 20m i ciężko chorzy. Jak być niczym Abraham i wstawiać się za innymi. Zupełnie bezinteresownie negocjował z samym
Bogiem aby ten nie niszczył pogrążonych w grzechu Sodomy i Gomory. Oj jak
pięknie by było gdyby udało nam się pozbyć tego dążenia do władzy i pieniędzy.
Nie byłoby I Wojny Światowej , II Wojny Światowej , Rewolucji Francuskiej, i wielu innych bitew i wojen. Nie zginęło by
tyle milionów ludzi. Ale to się nigdy nie wydarzy. Jak mówią słowa pięknej piosenki Lady Pank „
Ludzie są i nie będą nigdy lepsi”. Nie uchroni nas także postęp i myśl
techniczna. Pamiętamy jak poległ Tytanik choć miał być niezatapialny, jak niedawno wykoleił się pociąg i zginęło 80
osób mimo takiego rozwoju systemów bezpieczeństwa. Czasem zawini człowiek, bo np. kierownik budowy nie dopilnuje albo przymyka oko na przekręty,
albo ktoś po prostu się pomyli. Ludzie jednak nie mogą się pogodzić z tym, że
człowiek jest omylny i z tym ,że wypadki po prostu się zdarzają i będą się
zdarzać. I nie zawsze można wskazać winnego choć zdaje się, iż niektórzy tego
nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć. W każdym bądź razie gdyby każdy skupił się
na sobie to byłoby dużo lepiej. Nie potrafię zmienić innych. Tak ciężko zmienić
mi siebie. Ale przynajmniej mogę próbować. Jeśli już chcę coś zmieniać to
trzeba zacząć od siebie. Trzymajcie
kciuki.
poniedziałek, 1 lipca 2013
Ból istnienia
Kryje się w środku. Nie widzę go i nie wiem jak go ukoić.
Zaklęty, zaszczepiony w człowieku od wieków pojawiający się znienacka bądź
pielęgnowany latami. Weltschmerz
ból istnienia. Gdy nagle nasze życie okazuje się mieć kiepską fabułę. Gdy
szansa na happy end maleje z każdym dniem. Gdy humanizm XXI wieku
pozwala się znudzić życiem i odebrać je sobie ot tak. Archetyp zakochanego romantycznego
samobójcy odchodzi w przeszłość. Eutanazja – szybki lek na ten specyficzny
rodzaj bólu – nie fizycznego, niezdefiniowanego. Co na to Mały Książe
? Czy jest jeszcze jakiś mały książe, czy ktoś zada pytanie dlaczego, po co.
Dlaczego tak mało ludzi umie cieszyć się życiem . Po co je sobie odbierać.
Niech ktoś mnie zapyta dlaczego tak rzadko się cieszę, dlaczego złe emocje biorą górę,
dlaczego … Może sam znajdę wtedy odpowiedź. Absolutyzm mojego serca
tak poranionego nie pozwala mi logicznie myśleć. Niech tym pytaniem wyrwie mnie
ktoś z obłędnej ścieżki. Niech jak Henryk
Sienkiewicz zapyta zaraz na stronie tytułowej Quo Vadis a zaraz potem razem
ze mną wypełni tą księgę wędrówki treścią. Niech to życie nie będzie już jak
szorstki pumeks jeżdżący z
dnia na dzień po moim wrażliwym sercu. Niech będzie ukojeniem dla moich
obolałych pięt po latach wędrówki po kamienistej drodze. Nie muszę być piękny
jak Apollo czy mądry jak Sokrates. Wystarczy że
będę i to uczynię sensem życia. Po prostu być bez bólu istnienia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)